Wczoraj odkryłam niesamowity talent cosplayowy mojego kochanego koteczka, mianowicie strasznie mnie irytowało jego ciągłe i ciągłe miałczenie, więc postanowiłam w sposób jeszcze humanitarny go ukarać. Zgadnijcie na jaki sposób ukarania kota mogło wpaść wredne otaku? Tylko na jeden!
Wredna Żmija jak się okazuje planowała swoją słodką zemstę wieki temu, pewnego dnia kupiła w tak zwanym "chińczyku" urocze do bólu (aż ją ząbki rozbolały od patrzenia) przebranko dla psów. Jakoże psa nie posiadała (i posiadać nie będzie) nie widziała najmniejszego sensu w posiadaniu psiego ubranka, a jednak ubranko kupiła.
I wypróbowała je właśnie wczoraj, z trudem udało mi się wcisnąć mojego (bagatela 8 kilowego) koteczka w słodziuśny kostium.
Niestety plan nie wypalił, mój kot prezesa jednak duszę odziedziczył po mnie... tak, Marcel jest niestety cosplayerem tak samo jak jego pani...
Zagadka, za co Żmija przebrała swojego kota? Podpowiedź, tak, to było zwierze :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz