W Kraju Kwitnącej Wiśni nie ma za wielu chrześcijan, niecały jeden procent. Dlatego dla niewtajemniczonego obserwatora wszechobecne świąteczne szaleństwo wydaje się nie mieć żadnego sensu, a jednak.
Obchody Bożego Narodzenia rozpoczynają się już w połowie listopada. Szokujące? Biorąc pod uwagę, że u nas Mikołaje można kupić już kilka godzin po tym jak ze sklepowych półek znikną znicze, nie bardzo. Chociaż z drugiej strony u nas to wszystko pojawia się w sklepach, a Japończycy już wtedy zaczynają dekorować swoje domy. Wszędzie pełno sztucznych i prawdziwych choinek, tandetnych ozdób i zalewających wszystko reklam. Tak, Święta w Japonii są tak samo komercyjne jak na całym świecie. Nie ma czemu się dziwić.
Oprócz tego Japonia zimą jest naprawdę zasypana śniegiem! Sprzyja to coraz popularniejszemu rzeźbieniu szopek w śniegu i lodzie. Nieco podejrzane w ateistycznym kraju, ale cóż, bywa i tak.
Zacznijmy od tego, że Boże Narodzenie nie jest dniem wolnym od pracy (bo i dlaczego miałoby być w kraju Buddystów i Shintoistów). Nie obchodzi się więc wystawnej rodzinnej kolacji. W Japonii jest to święto w takim samym stopniu ważne jak Walentynki czy Halloween. Kolejna okazja do wręczenia sobie prezentów i zjedzenia "świątecznego ciasta". Czyli torciku ozdobionego motywami świątecznymi.
W Kraju Kwitnącej Wiśni Boże Narodzenie* jest czasem dla zakochanych. Czyli takie grudniowe Walentynki... Bez jakiegokolwiek religijnego zabarwienia, no, oprócz tego prawie jednego procenta. Młodzież Boże Narodzenie celebruje w... KFC, które w tym kraju ma bardzo bogatą "świąteczną" ofertę!
Wiecie co... w sumie... to ja już wolę sprzątać i przeżywać Boże Narodzenie jako urodziny Jezusa niż jako "festiwal obściskiwania" :)
___
*Matko, ile słów z dużej litery :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz