Zrobiłam to bardzo na odczepnego, ale naprawdę bardzo chciałam...
Tłumaczenie:
"Chrzest"
Kiedy zakwitały pączki zimowych kwiatów
Niebo powinno przybrać kolor srebra
Różana atmosfera która
Zwiewa płatki jak skrzydła
Zaproś mnie, zwab mnie, tu jest to miejsce
Świecące złotem niebo zapomnienia powinno
Zniszczyć wszystko, to niebo, czy piekło?
Czas płynie nawet teraz
Na kogo czekam znosząc tą samotność?
Boże, czy jestem grzesznikiem?
Co odpijają te niebieskie oczy?
Nawet niebezpieczeństwo nie porusza go
Może święte światło, niedawno zrodzone
Głęboko w otchłani roztopi ten lód?
Proszę, poprowadźcie go
Przywiązani do życia, wciąż prosicie o przebaczenie
Czy powinna wam zostać zesłana niebiańska rosa?
Czy powinnam tak się podlizywać? Łaska? Złośliwość?
Moje myśli stały się grzeszne
Kogo można obdarzyć nadzieją na życie?
Boże daj mi zbawienie
Chłód skrywany w białej ziemi
Krople nieusuwalnego cynobru brudzą moje oczy
Zrozumiałam teraz, że ból po meczu śmierci
Nie jest niczym innym jak
Bólem po utracie swoich bliskich
W ranach leczonych czasem
Czekam na świt jako właściciel własnej samotności
Boże daj mi prawdę
Co przebaczą cynobrowe oczy?
Zmień burzę mojego serca w żelazne ostrze
I tak szybko jak moje ramiona zostaną rozciągnięte
Módl się jeszcze częściej
I ochrzcij mnie, ukarz mnie w imię determincji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz